GWDĄ PRZEZ PIŁĘ, czyli 14 mostów i kładek (i jedna rura…)
Przedstawiamy Czytelnikom jedyną trasę turystyczną przez Piłę, na której nie sposób zabłądzić. Wystarczy płynąć z nurtem. Tak, tak, chodzi o spływ kajakowy.
Wprawdzie brać kajakarska ma do wyboru kilka wspaniałych okolicznych rzek, ale to Gwda jest osią , może trochę pokrętną, ale jednak osią naszego miasta. Rzeka ta ciągnie się z północy na południe. Swój początek bierze na łąkach powyżej jeziora Wierzchowo w województwie zachodniopomorskim, a kończy się na południe od Piły wpadając w Ujściu do Noteci. Ponad dwadzieścia spośród jej 145 km płynie przez Piłę. Obecnie Gwda nigdy nie zamarza, chociaż jeszcze w latach 40-tych ubiegłego wieku można było przejść po lodzie na drugi brzeg, można więc z jej uroków korzystać przez cały rok.
Rzeka tu jest bezpieczna, szeroka, bez zwałek, początkujący turyści z podstawowymi umiejętnościami doskonale sobie na niej poradzą. Oczywiście umiejętność pływania jest w turystyce kajakowej niezbędna, a pływanie w założonej kamizelce asekuracyjnej (mylnie nazywanej kapokiem) – obowiązkowe.
Gwda w granicach miasta ma około 25 km. Aby przepłynąć cały ten odcinek rzeki należałoby rozpocząć gdzieś w lasach poniżej Dobrzycy, a zakończyć na przedmieściach Ujścia. My jednak proponujemy przepłynięcie 20 kilometrów: start niedaleko leśniczówki Dębiaki, a zakończenie przy pętli autobusowej w Motylewie.
A więc start! Wodujemy kajaki na prawym brzegu rzeki na placu po dawnym Barze Bieszczadzkim. Brzegi określa się jako prawy i lewy patrząc z jej nurtem, czyli od źródła w kierunku, w którym płyną jej wody.
Mamy przed sobą most drogowy nad Gwdą na drodze K-10 i K-11. Przepływamy pod nim i za nim po prawej widzimy intensywnie rozbudowujące się osiedle Zielona Dolina przesłonięte przez zarośla i sosny, po lewej niemłody las mieszany.
Na horyzoncie pojawia się budynek elektrowni Koszyce.
Przez elektrownię przenosimy kajaki lewą stroną (po uprzednim uzgodnieniu z pracownikami tejże). Tu bardzo niewygodne zejście – wybrzeże umocnione narzuconymi ostrymi, nierównymi kamieniami. Trzeba bardzo uważać, aby się nie poślizgnąć lub skręcić nogi. Dla kajaków to również jest ześlizg mogący spowodować ich uszkodzenie.
W związku z powyższym można zacząć spływ tuż za pobliskim mostem Władysława Łokietka (wszystkie pilskie mosty mają królewskie imiona). Na prawym brzegu znajduje się przystań Gordaliny, pilskiego tramwaju wodnego. Wszystkie jej pomosty mają z boku stopień ułatwiający kajakarzom wsiadanie do kajaka. Płynąc dalej, po prawej mamy osiedle, które było początkiem Zielonej Doliny. Po lewej – bloki Jadwiżyna, siłownia na powietrzu, białe namioty (balony) kortów tenisowych, a powyżej budynki SP 11.
Dalej rzeka meandruje wśród łąk. Na lewym brzegu wyraźnie widać otwory w pionowej skarpie brzegu – to gniazda jaskółek brzegówek. Po prawej dopływa rzeczka Rudnica płynąca z Zalewu Koszyckiego, a za nią pojawiają się zaplecza budynków przy Alei Niepodległości. Gdy je miniemy – po lewej zatoka wyglądająca na starorzecze, a w rzeczywistości będąca fragmentem przekopu, którym chciano w latach 70-tych ubiegłego wieku „wyprostować” rzekę. Gdyby to uczyniono nurt Gwdy byłby szybszy, co groziłoby podmyciem brzegów i destabilizacją gruntów w mieście. Mijane tereny są obszarami zalewowymi, które jeszcze w tamtych latach przy wyższym poziomie rzeki spowodowanym roztopami i deszczami znikały pod wodą. Planowano tu również urządzić arboretum - gdyby wtedy ten zamysł się powiódł mielibyśmy teraz piękny park. Działania te były podejmowane po powstaniu województwa pilskiego, by podnieść rangę miasta.
Przed widocznym mostem (jednym z Mostów Królewskich) zaczynają się betonowe umocnienia brzegów, ciągnące się przez całe miasto. Przed i tuż za mostem znajdują się „zatoczki” będące wlotem i wylotem , a raczej wpływem i wypływem wód starorzecza, nad którym znajduje się baza Klubu Kajakowego PTTK GWDA. Czyli NASZA baza.
Zaraz za Mostami Królewskimi, po lewej - kolejny przystanek Gordaliny, a pięknie obsadzone nadrzeczne Bulwary Europejskie prowadzą wzdłuż najnowszej inwestycji w tym rejonie – skateparku. Po prawej trochę bardziej „dzikie”, zarośnięte, niespecjalnie spacerowe tereny, za którymi biegnie w dalszym ciągu Aleja Niepodległości.
Dopływamy do Wyspy. Park ten został reaktywowany w tychże samych latach siedemdziesiątych na przedwojennych terenach wypoczynkowych. Starsi mieszkańcy pamiętają miejskie kąpielisko znajdujące się w tym miejscu.
I tu mamy dylemat: płynąć w prawo pod starszym mostkiem spacerowym łączącym Wyspę ze Starostwem Powiatowym i kolejnym – prowadzącym do pomnika Staszica, przed Barką z Restauracją Kaczka na Wodzie (będącą po kuchennych rewolucjach Magdy Gessler) lub w lewo pod najnowszym pięknym mostkiem prowadzącym spacerowiczów z Wyspy do Skateparku i płynąc dalej – do kolejnej kładki przy restauracji Molino po lewej i głównego pomostu dla Gordaliny po prawej, skąd rusza ona w rejsy. Przy tym pomoście – kolejna siłownia. A swoją drogą, pilski tramwaj wodny został Gordaliną od nazwy odnogi rzeki opływającej Wyspę z drugiej – prawej strony. Rzeka w miejscu kładki przy Molino była przegrodzona. Były tu trzy przepływy (zastawki), z których korzystał znajdujący się tu młyn, zniszczony w trakcie działań wojennych. W jego budynkach powstał magazyn – sklep meblowy, a w latach 70 - restauracja Młyn, którą niedawno przekształcono w Molino.
Obie odnogi łączą się na końcu Wyspy, na wysokości klimatycznego Baru Wyspiarz, przy moście Bolesława Chrobrego. Klimat tu iście wyspiarski: plaża, palmy, kajaki, wieczorami koncerty pod chmurką, zakończenia rajdów, ogniska, jednym słowem kawałek życzliwego pleneru w centrum miasta.
Za mostem Chrobrego, po prawej, Hotel Gromada, niegdyś Rodło (komu przeszkadzała ta, charakterystyczna dla naszego regionu, nazwa?) i dalej budynek Domu Pomocy Społecznej, po lewej bulwary Chatelleraut oraz widoczne zabudowania Muzeum Okręgowego im. Stanisława Staszica, przy którym niejednokrotnie odbywają się inscenizacje historyczne.
Przed nami most Bolesława Krzywoustego i chyba najładniejsza panorama miejskiego odcinka Gwdy, czyli widok na kościół Św. Stanisława Kostki. Po prawej i lewej dalej się ciągną ścieżki Bulwarów Chatellerault, które towarzyszą nam do kładki na wysokości szkoły policji po prawej i szkoły muzycznej po lewej.
Dopływamy do pięknie oświetlonego mostu Zygmunta Starego, za którym kolejne przystanie: ostatni przystanek Gordaliny po lewej i wyjście dla kajakarzy z zabudowaniami (niewykorzystywanej chyba) przystani kajakowej przy galerii VIVO – po prawej. Tu się kończą betonowe brzegi i zaczyna się znowu nieujarzmiona przyroda, niestety chwilami przegrywająca z człowiekiem i jego śmieciami. W tym miejscu najstarsi kajakarze wspominają nieistniejącą kolejową przystań kajakową, w której kończyły się m.in. kilkudniowe zimowe spływy Gwdą, organizowane przez kolejarzy przed laty corocznie w okolicy 14 lutego – daty powrotu Piły w granice Polski. Uczestnicy tych spływów przyjeżdżali z całego kraju i nocowali w specjalnych wagonach podstawionych na bocznicę kolejową. Klub Kajakowy PTTK Gwda od 25 lat kontynuuje tą tradycję spływając w sobotę około 14 lutego z Piły do Kaliny lub Motylewa, w zależności od warunków atmosferycznych. Po drodze robimy przerwę, by zapalić znicze na cmentarzach wojennych w Leszkowie.
Dopływamy do mostu kolejowego, którym pociągi wyjeżdżają z Piły w kierunku Złotowa, a mieszkańcy okolic ulicy Młodych mogą przejść osobno wydzieloną kładką na odrestaurowany dworzec „wyspowy”, bo jak wyspa rzeką, tak on torami otoczony. Po drodze na stację znajduje się zabytkowa Parowozownia, czekająca na dobrego ducha renowacji. Raz po raz widzimy kikuty wyschłych, paradoksalnie – od nadmiaru wody, drzew oddających honory turystom. Drzewa te zanim uschły w większości padły ofiarą bobrów, które, z powodu braku naturalnego wroga, są zmorą naszych rzek.
Dopływamy do kolejnego wiaduktu, przez który pociągi jadą do Bydgoszczy i Poznania.
Uwaga! Pod tym wiaduktem jest mały uskok, a nurt jest dość szybki, należy starannie nakierować kajak PROSTO! przez prawe lub środkowe przęsło. Trzeba się liczyć z możliwością nalania się wody przez burty do wnętrza kajaka.
Za wiaduktem do rzeki zaglądają działki i nowsze zabudowania ulicy Młodych, można też zobaczyć pasące się konie. Płynąc dalej wśród łęgów i zarośli, po prawej widzimy „przemysłowe” obiekty ulicy Przemysłowej (kominy i hale magazynowe), a nad głową rurę wodociągową łączącą oba brzegi.
Chwilę dalej kolejny, ostatni na naszej trasie most – tym razem na południowej obwodnicy Piły. Tuż przy nim po lewej możemy zakończyć spływ (dojazd po kajaki od ulicy Młodych lub z kierunku Leszkowa).
Dalej płyniemy przez tereny, które trudno nazwać miejskimi, jednak w granicach miasta położonymi, obserwujemy łąki, zarośla, pojedyncze drzewa. Na niektórych zakrętach, po zewnętrznej, w miejscach podmytych przez nurt, możemy zaobserwować wyraźne warstwy ziemi, a niejednokrotnie też kolejne otwory będące gniazdami jaskółek brzegówek. Stosunkowo często błękit nieba jest przecinany przewodami trakcji elektrycznej, których wcześniej nie obserwowaliśmy.
Należy uważać na zwałki – drzewa leżące w rzece, choć , jak dotąd, nie ma takich, które uniemożliwiałyby spokojne przepłynięcie obok nich.
Po lewej, tuż nad brzegiem, widzimy metalowe barierki, będące krawędzią szosy do Kaliny. Dosyć wysoka skarpa jest umocniona kamieniami by nurt nie podmywał drogi. Po lewej stalowy słup wysokiego napięcia i sosnowy las, tuż za którym można wyjść na brzeg, by zrobić sobie przerwę lub zakończyć etap spływu. Kawałek dalej , po kilku zakrętach, brzeg po lewej ponownie robi się stromy. Widzimy kolejny słup energetyczny i skraj lasu. Tu, z pewnymi trudnościami, możemy wysiąść, by zrobić przerwę niedaleko dawnej stacji Piła-Leszków. Stąd można dojść przez przejazd kolejowy i dalej leśną drogą do cmentarzy wojennych w Leszkowie.
Las się kończy, a potem już tylko łąki, gdzieniegdzie poprzerastane krzewami. Brzegi są zdecydowanie niższe. Podczas wiosennych roztopów, przy wysokim stanie wody, zdarzyło nam się popłynąć na skróty – po łące. Rzeka tu pięknie meandruje, miejscami nad brzegiem widać wiosła załóg płynących kilkaset metrów przed nami, od których w linii prostej dzieli nas kilkanaście metrów.
Po lewej widoczne zabudowania pojedynczego gospodarstwa. Po chwili (czyli co najmniej po dwóch meandrach) tuż przed Kaliną możemy kolejny raz zakończyć spływ, a jeszcze lepiej – zrobić sobie przerwę, bo stąd w niespełna godzinę możemy dopłynąć do Motylewa. Jest tu dosyć wygodne miejsce do wysiadania lub wodowania i pętla drogi umożliwiająca odbiór kajaków.
Po odpoczynku kolejny meander (najpierw w prawo, potem w lewo) prowadzi nas do zabudowań Kaliny. Można tu też dotrzeć z miejsca postoju skrótem, ale przez chaszcze i zwałki, czyli raczej bez wysiadania by się nie obyło. Domy nad rzeką stoją po dwóch stronach dawnej drogi, która biegła przez nieistniejący most łączący ten piękny przedwojenny teren wypoczynkowy z Motylewem. Zimą i wczesną wiosną, czyli w okresach bezlistnych, można dojrzeć pozostałości tej budowli. Nam, turystom, marzy się nieustająco, by w tym miejscu ponownie powstała przeprawa, dostępna chociażby tylko dla turystyki pieszej, rowerowej i konnej.
Od Kaliny Gwda stanowi granicę miasta: po prawej mamy tereny Piły, a po lewej gminę Ujście. Południowe tereny Piły na południe od Motylewa ciągną się aż do pierwszych zabudowań Ujścia, ograniczone Gwdą od strony wschodniej i Aleją Poznańską od zachodniej.
Płynąc dalej wśród łąk zauważamy pierwsze zabudowania Motylewa, do których na zmianę podpływamy i oddalamy się. Kilka razy też pojawia się na horyzoncie wieża motylewskiego kościoła. Na prawym brzegu ciągła już zabudowa zwiastuje koniec spływu. Kończymy przed groblą, tuż za wielkim drzewem, przy rurze odprowadzającej wodę burzową z ulic osiedla. Wyciągamy kajaki przy pętli autobusowej, koło sklepu. W tym miejscu w ramach Budżetu Obywatelskiego, z inicjatywy Klubu Kajakowego PTTK GWDA w Pile, w najbliższym czasie powstanie pomost dla kajakarzy. Mamy nadzieję, że zbiegnie się to z oddaniem tej publikacji do rąk czytelników i problemy z wysiadaniem w tym miejscu pozostaną tylko wspomnieniem.
Z wodniackim pozdrowieniem
Joanna i Eugeniusz Piotrowscy